2000/2001.
W karnawale lubią szaleć też dorośli
W Karnawale, w Karnawale
i dorośli lubią szaleć.
Tu na scenie pani Ela
w śpiewie dzisiaj się udziela.
A pan Rysio swojej Ali
zafundował metry szali.
Szali pięknych, szali nowych,
świeżych, bo toaletowych.
Więc pan Henio, w twórczym szale
splagiatował panią Alę
i małżonkę swą z tupetem
poowijał też „welwetem”.
Walentynki
Na Św. Walentego
zwykle „ciągnie” swój do swego.
Chłopiec idzie do dziewczynki,
by jej wręczyć Walentynki.
Już czerwienią się serduszka.
Czułe słówka już do uszka
szepce chłopiec swej dziewczynce,
swej kochanej Walentynce.
Żadna stąd przedszkolna duszka
dziś nie wyjdzie bez serduszka,
Bo możemy przyznać sami,
Wszyscy w grupie się kochamy.
Dziś wszyscy maja wesołe minki,
Bo serduszka dostali chłopcy i dziewczynki.
Karnawał przedszkolaków
Jak zabawa, to zabawa !
Lubi, lubi nas karnawał.
Już królewny i księżniczki
pozbierały swe spódniczki
i tańcują z piratami.
Taki bal się pamięta latami.
Kółeczko, koszyczek, za parą para,
Tańczymy walczyka – każdy się stara.
Kulig
W lutym przyszła zima biała,
dużo śniegu nasypała.
Więc zebraliśmy się migiem
i ruszyliśmy KULIGIEM.
Hu, hu, ha, hu, hu, ha !
Nasza zima zła !
My się zimy nie boimy,
saneczkami popędzimy,
bo od dawna nam się marzył
Taki kulig.
W końcu się wydarzył.
Ludzie! Luudzie!
Wiadomości !!!
Zapraszamy Was dziś w gości!
Serwujemy program nowy.
FESTYN będzie tu SPORTOWY!!!
Matko z ciotką!
Ojcze z córką!
Przyjdźcie do nas na podwórko!
Weźcie z sobą dziadka, babcię,
Na występy się załapcie.
Na konkursy!
Na wyścigi!
Na pieczone „makagigi”.
Weź sąsiada jak się nada,
A sąsiadkę na dokładkę.
Dres i trampki na się włóż,
Na nasz festyn pędź. A już!
Na rowery!
Na bajery!
TRX-y!
I skutery!
Na kucyki i na psy,
Zapraszamy dziś Was – My!
W DNIU 31 – MAJA
Każdy może się tu zziajać.
Od 15 05 – zaczynamy!
Macie chęć?
To przychodźcie !
Podpisano:
MY – PRZEDSZKOLE NR 5.
ODWIEDZINY PSA EL ROY’A.
Odwiedził nas niezwykły pies.
To El Roy. Z pogranicza jest.
Jest na granicy pracownikiem
razem ze swoim przewodnikiem.
Pracuje nosem, węszy, wykrywa
To, co przemytnik w wozie ukrywa.
Dziś u nas sesja jest pokazowa.
Pan schował próbki zapachowe.
El Roy dziś pokaże nam,
Że żadna próbka zapachowa
Przed jego nosem się nie uchowa.
Więc wszędzie węszy, szuka, wykrywa,
gdzie zapachowa próbka schowana.
Już usiadł! Znalazł!
Pod leżakiem! Zasłużył na pochwałę pana.
Gdzie druga próbka?
W worku w łazience!
Też znalazł. Usiadł. Klaszczemy w ręce.
Poznaliśmy pracę psa tropiącego
El Roy’a z przejścia granicznego.
Wszyscy El Roy’a więc głaszczemy,
Za jego pokaz mu dziękujemy.
Rajd rowerowy do Podlesiny.
Czerwiec. Czas tak szybko płynie.
Myśli mkną ku PODLESINIE.
Nie minęły doby cztery. Już siadamy na rowery.
Już wieść gminna drogą płynie.
Jedzie rajd ku Podlesinie.
Z przodu radiowóz, z tyłu Ho! Ho!
(a niech wiedzą, że nie jedzie byle kto).
A na przedzie nasz wódz jedzie – Pan Wasiołek,
co proporcem daje znak:
Grupa jedzie tak, a tak!
Dojechaliśmy wnet zdrowo – zrobiło się nastrojowo.
Już nam kiełbaski na ruszcie skwierczą,
już głodomory dookoła sterczą.
Mistrz ceremonii wciąż je przewraca,
Czeka nas ciężka spożywcza praca.
2001/2002
Och! Och! Och!
Medal dostał nasz pan Ździoch
za zasługi dla Oświaty
od dzieciaków przedszkolaków.
Tak ogromnie był kochany,
że był uhonorowany.
A ten medal niech mu służy
jak najlepiej, jak najdłużej.
Niech mu pięknie zdobi klapę,
bo zasłużył sobie na to,
by mu każdy ściskał „łapę”.
W MUZEUM REGIONALNYM
W TOMASZOWIE
dzieci 5- i 6-letnie.
Dziś wszystkie buzie roześmiane
są w autobusie zapakowane.
Dziś do muzeum pojedziemy,
pozwiedzać to i owo chcemy.
I już jesteśmy. Oglądamy.
Tu kołowrotki starej daty
przędły nici lniane na zgrzebne szaty.
Tam znowu brony i kosy drewniane
ciągnęły konie, kosiarz kosił łany.
Tu znów gromada figurek-świątków
powyciągana ze starych zakątków.
Wszystkie te rzeczy odnowione
w naszym muzeum są ustawione,
by każde z naszych dzieci wiedziało,
co w dawnych czasach i jak się działo.
07.09.2001. 5- i 6-latki odwiedzają garncarza.
Dzisiaj okazja nam się nadarza
odwiedzić pana Mariana – garncarza.
Wszyscy patrzymy w wielki zdumieniu
Na kupkę gliny na kamieniu, którą pan Maniuś
z każdym obrotem zmienia w doniczki, dzbanki,
a potem w piecu garncarskim wypala pięknie.
Żaden mu dzbanek dzisiaj nie pęknie.
A my najbardziej się cieszymy,
kiedy po gwizdku tam kupimy.
Dla chłopców – gwizdek, dla dziewczynek – kotek.
Ładne, niedrogie, cena – trzy złote.
Woła Pani Marysia: Hura!
Dopadła mnie emerytura!
Nasza szacowna emerytka
stoi na trochę drżących łydkach.
I bardzo dzisiaj jest wzruszona,
bo w otoczeniu całego grona,
dziś hołubiona jest właśnie ONA.
Pani Marysia dzisiaj świętuje:
kwiaty, prezenty od nas przyjmuje.
Wszyscy jej dzisiaj biją brawo
– JEST EMERYTKĄ, do braw ma prawo!
Dzisiaj tu wszyscy obecni panowie
tworzą oprawę Jej co się zowie!
Na tron sadzają, w górę podnoszą.
„Nie odchodź od nas! Zostań! – proszą ...
Dołącza do nich chór reszty grona:
„Zostań! Nie odchodź!” A na to ona:
„Nic z tego – mówi pani Marysia –
już emerytką jestem od dzisiaj.
Będę tu jednak często pukać.
Wszak zostawiłam WAM tutaj wnuka.
Już ubraliśmy choinkę.
Wszyscy chłopcy i dziewczynki
ubierają dziś choinki.
Gdy choinkę już ubrali,
szybko wokół posiadali.
Tylko Pani Ela ta nasza kochana
stoi przy choince trochę zadumana.
Pewnie myśli: „Jak tak dłużej postoję,
może mnie też, jak choinkę
tak ładnie wystroją !”
Spotkanie opłatkowe.
Stoły ślicznie ustawione,
na nich obrus lniany.
Do Opłatka jak co roku
znowu zasiadamy.
Oj Tradycjo, Tradycjo
nie nudnaś Ty przecie,
skoro wciąż o Tobie
pamiętają w świecie.
Dzień Babci i Dziadka.
Babciu miła!
Dziadku drogi!
Przychodzimy w wasze progi
i z okazji tego święta
mamy buzie uśmiechnięte.
Więc uśmiechy dziś dajemy,
babcię, dziadka całujemy.
Co u 4-latków?
W czterolatkach przebierańce
wybierają się na tańce.
Potem miło im szalenie,
gdy zanurzą się w basenie,
bowiem dobrze jest czasami
masować się piłeczkami.
Czterolatki poznają litery.
Hej! Zobaczcie co robimy!
Właśnie czytać się uczymy!
Każdy w swym imieniu zna
wszystkie znaki na sto dwa
i literki te pamięta,
tak na co dzień, jak i w święta.
Kiedy chcemy to siadamy,
z liter imię swe składamy,
i czytamy i sprawdzamy,
ile liter takich samych
jest u Maćka i Martynki.
I wesołe mamy minki,
odkrywając nowe znaki,
nazywając, który jaki.
I składamy je od nowa,
aż powstaną nowe słowa.
Każdy liter pilnie szuka.
Ach! Wspaniała to nauka.
Niech się przy niej inna schowa.
Wiwat pani Majchrzakowa!
6-latki zaś tańcują.
Chusteczkami wymachują.
Chusteczkami, pomponami
Czasem bawią się lalkami.
W kącie bałwan przy bałwanie
dziwią się tam niesłychanie,
że forsycja im pod nosem rośnie.
Może idzie już ku wiośnie?
Jak 3- i 4-latki bawiły się w Podlesinie.
Dziś w autokarze piosenka płynie.
Jadą trzy- i czterolatki hen ku Podlesinie.
Już dojechały, już na polanie
leżą dzieciaki i ich panie.
Już jedzą, piją. Jak smakowicie
upływa na polanie życie.
Wszyscy apetyt maja wielki,
w mig znikły chrupki i serdelki.
Więc do zabawy trzeba śpieszyć
słońcem, pogodą się nacieszyć.
Gdy się już wreszcie wyhasali,
Wszyscy na trawę posiadali.
Zgrzani, zmęczeni, radosne miny.
Ach, warto jeździć do Podlesiny.
Język angielski w przedszkolu.
Koleżanko i Kolego!
Ucz się, ucz się angielskiego,
Bo do Unii Europejskiej
wejść nam trzeba po angielsku.
Trudno, to jedyna rada
– po angielsku trzeba gadać.
Przedszkolaki z Numer 5
na angielski mają chęć.
Czy Justynka, czy też Bartek
Z panem Jackiem w każdy czwartek
ćwiczą. Każdy im to przyzna.
Wychodzi im angielszczyzna.
Jednym bokiem, innym tyłem,
Jeszcze innym tak „z przechyłem”.
Ale wszyscy się starają,
Po angielsku rozmawiają:
– I speak English. Do you speak English ?
– I am a girl. Are you a boy ?
– What is this ? Is Teddy Bear ?
– Teddy Bear is a toy.
Co po polsku się tłumaczy,
Tak dokładnie, jak to znaczy.
Po angielsku już mówimy
- i chłopaki i dziewczyny.
Pana Jacka to jest sprawką,
że Bear – misiem jest zabawką.
Teddy Bear – pluszowy miś
patrzy tu na dzieci dziś
z angielskiego dyplomika,
który zwie się
Certyfikat.
XX – LECIE PRZEDSZKOLA
FESTYN RODZINNYz okazji
XX – lecia istnienia Przedszkola nr 5.
Hej! Ludziska!
Czy już wiecie?
U nas jest DWUDZIESTOLECIE.
Przez dwadzieścia lat niemało
wspomnień nam się nazbierało.
Dziś chłopaków i dziewczynki
zapraszamy na wspominki.
Więc zbierajcie się tu zaraz!
Gości będzie co niemiara !
I „wiarusów” „stara wiara”,
I atrakcji też do woli
– Każdy się więc zadowoli.
Tu okazja Wam się zdarzy
Kupić garnek od garncarzy,
lub obrazek wprost z Galerii,
Wygrać fanta na Loterii.
U nas etatowa Wróżka
wróżbę szepnie Wam do uszka.
Dostaniecie kawę z pianką
I cukierka z niespodzianka.
Nie opodal dla ochłody
Serwowane będą lody.
Najfajniejsze lody w świecie
Dla dorosłych i dla dzieci.
Lody z lodu, lody z waty,
I dla Mamy i dla Taty.
Tu dla smaku, komu wola,
Ciastko wprost spod parasola.
Tam gdzie się unosi para
– Bigos i grochówkę z gara.
Jeszcze nam się nie zdarzyło,
By nam czas nie minął miło.
Zapraszamy ! Komu wola
– Przyjdźcie w czerwcu do Przedszkola.
Przygotowania do festynu
Festyn! Festyn! Przed Festynem
każdy ma zaciętą minę.
Wszyscy dwoją się i troją,
każdy ma robotę swoją:
Nasze panie kucharki
napełniają już garnki,
już się bigos parkoli.
– Każdy poje do woli.
Już tężeje galareta.
Czy to wszystko? Ale gdzie tam!
Są kurczaki, jest wędlinka,
wszystkim nam napływa ślinka.
Panie Basia i Bożenka – robota aż wre im w rękach.
– Ustawiają, przyczepiają, dekoracje upinają.
Hol barwami nam dziś ożył,
wywieszeni są sponsorzy
i dyplomy też są w holu.
Pięknie, pięknie dziś w przedszkolu.
Tam Edytka oraz Ania
wzięły się do malowania
hasła na XX – lecie.
Są zajęte, jak nikt w świecie,
więc im nikt już nie przeszkadza.
No, a Maja – mówiąc szczerze
– niemal śpi przy komputerze,
albo się z Grażynką zmienia,
wypisując zaproszenia.
Produkują stos zaproszeń i dyplomów
– dzieci wezmą je do domów.
Tu mężczyźni nasi mili
już namioty rozstawili,
parasole już rozpięte,
wszystkie miejsca już zajęte.
Panie woźne też biegają,
smakołyki ustawiają,
gościom pod nos podtykają.
A dzieciaki robią próby
(nie ma czasu na rozróby).
Małe Smurfy już w błękitach,
Każdy gości pięknie wita.
W rączki klaszcze, podskakuje,
taniec Smurfów pokazuje.
Już, już ! festyn się zaczyna!
Tańczą chłopcy i dziewczęta,
Wszyscy patrzą na występy,
Wszystkim goście brawo biją,
Wszyscy jedzą, tańczą, piją.
Zasłużyli na to przecież.
– Jedno jest Dwudziestolecie,
a przed nami cała noc.
Balujemy. Hoc! Hoc! Hoc!
„Wierszydła” przedszkolnego kronikarza
Fraszki na XX – lecie przedszkola 2002 rok.
Kuchareczki
Nasze kuchareczki, to fajne babeczki.
Dziś serwują nam specjały, jakich oczy nie widziały.
Więc im za to panowie i damy 100 lat wszyscy zaśpiewamy.
Wandzia Dz.
Pani na włościach między jabłoniami. Ty romantyczną naszą jesteś muzą.
Pieśni śpiewamy z Tobą pod gwiazdami, jak wypijemy za dużo.
Basia D.
Polska A Polsce B prezentuje Basię D.,
która wzorem generała tu na swoją grupę działa
i sztandarem swym powiewa w rytm komendy: Lewa ! Lewa !
Basia S.
Czy przed pracą, czy po pracy ułożone ma na cacy:
W głowie, w szafie, w kuchni, w polu,
I w ogródku i w przedszkolu.
Bożenka T. M.
Oprócz tego, że wesoła i rzeczowa przy tem,
Nie mam ci ja nic na tę kobitę.
Edytka D.
Przyglądam się fali, co ku mnie zapika.
Na szczycie tej fali mknie pani Edytka.
Czy zawoła, czy zapali, aktualnie jest na fali.
Ela B.
20 lat mija a ona wciąż ta sama,
bez zmarszczek, z uśmiechem – danaż moja danaż.
Nie zmieniajże nam się nasza pani Elu,
bo się zmienisz na gorsze, jak zrobiło wielu.
Ania S.
Każdy dzionek jest do bani, kiedy nie ma z nami Ani.
Czy się chwali, czy się gani, to bez Ani ani, ani.
Ela K.
Oj kroi jej się tu kariera,
wciąż robi za konferansjera.
A może będzie paparazzi,
bo zdjęcia robi ludziom w pracy.
Małgosia zawsze się przejmująca.
No i czym tu się przejmować moja rybko złota.
Co ma być to zawsze będzie i już po kłopotach.
Dyrektorka – Maja
Przez te 10 lat przetrwała z uszczerbkiem tak małym,
Że tylko czasami szuka dziury w całym.
Grażynka P.
Kiedy wszystkie już się „zatrą”, zawsze jest nadzieja w Patro,
że pochucha i podmucha, wleje w nas nowego „ducha”.
A pamiętam, jak to ona przyszła do nas wylękniona,
prosto spopod Stasi łona i ku nam oczy wznosząc ciekawe
zapytała: – To wam wolno parzyć tutaj kawę?
2002/2003.
Wizyta w piekarni.
Koleżanko! I Kolego!
Byłeś dziś „U Kowalskiego”?
Nie na co dzień nam się zdarza
pójść z wizytą do piekarza.
Dowiemy się jak należy,
jak się robi chlebek świeży,
jak się gniecie, rośnie, piecze,
potem jedzie w różne strony.
I każdemu z nas smakuje
chlebek dobrze upieczony.
Z wizytą u szewca.
Świat kamaszy, świat kozaków,
to jest dziwny świat.
Pan Kudyba tu pracuje
jako szewc od lat.
Szydła, dratwy i kopyta,
i maszyny rozmaite,
szewc pokaże dziś dzieciakom,
naszym małym przedszkolakom.
Więc patrzymy zasłuchani,
my dzieciaki no i pani,
która w końcu zapomniała,
że naprawić buta chciała.
Grupa IV i V gości się w zajeździe „U Antka”.
Do zajazdu dziś jedziemy!
Dziś „U Antka” ucztujemy.
W prawą stronę, w lewą stronę
stoją stoły zastawione.
Już kelnerzy przyskakują,
sprawnie wszystkich obsługują.
Zasiedliśmy za stołami,
wypiliśmy sok z frytkami,
a przy barze na zakręcie
zrobiliśmy sobie zdjęcie,
żeby wszyscy pamiętali,
jak „U Antka” ucztowali.
Zajęcie z wychowania seksualnego
przeprowadzone przez p. Elę Kawszyniec
z dziećmi 6-letnimi.
Sporo wiemy już o świecie.
Wiemy skąd się biorą dzieci.
By rzecz ująć jak najprościej
- Dzieci biorą się z miłości.
Najpierw tycie jak nasionka,
pędzą ile sił w ogonkach
do komórki, do jajowej,
by w komórce tej się schować.
Potem dzielą się i rosną,
latem, jesienią, zimą, wiosną.
Rączki rosną im i nóżki,
rosną główki i paluszki.
A mamusi rośnie brzuszek,
bo w tym brzuszku jest maluszek.
Mama z tatą liczą co dzień,
kiedy dzidziuś się urodzi
i z radością nań czekają,
bo już bardzo go kochają.
Zbliża się dziewiąty miesiąc,
Wszyscy cieszą się. I spieszą.
Jest już kocyk i poduszka,
są ubranka dla maluszka.
Jest łóżeczko i gruchawka,
już gotowa jest wyprawka.
Tata, gdy już przyjdzie pora
wiezie mamę do doktora.
Oddział położniczy czynny,
poród dzisiaj jest rodzinny.
Już przecięta pępowinka:
– Gratulacje! Jest dziewczynka!
Mama – płacze i się śmieje.
Tata – łzy radości leje.
A córeczka? A córeczka jest czerwona jak porzeczka.
Krzyczy ile w płucach tchu: „Mleczka! Mleczka dajcie tu”!
Potem rośnie jak ten las. I przychodzi wreszcie czas,
kiedy, dajmy na to, Jola wraca z mamą. Skąd ? Z przedszkola.
A po drodze myśli sobie: „Powiem mamie skąd się wzięłam,
bo inaczej się nie dowie”.
Teatrzyk: Boląca bajka o...
Aktorzy: pani Wanda Dziewiczkiewicz
pani Elżbieta Kawszyniec
nauczycielki z naszego przedszkola.
Pani Wandzia – raz dwa trzy,
z Panią Elą – raz dwa trzy,
dziś pokażą – raz dwa trzy,
teatr nam jak się patrzy.
Na widowni – komplecik,
usadzone już dzieci,
podniesiona kurtyna,
teatr już się zaczyna.
Już na scenie wilk z żabą.
Żabie jest trochę słabo,
wilk na ząbek narzeka,
przed dentystą ucieka.
Żaba w białym fartuszku,
na zielonym swym brzuszku,
grzebie w zębach wilkowi,
co rusz coś tam wyłowi:
– to jedwabną pończoszkę,
co utknęła na troszkę,
– to czepeczek babuni.
Wilk się broni jak umie
i tłumaczy się gęsto:
Zębów nie mył za często,
bo miał czasu za mało,
pasta znów podrożała.
Babcia choć już „po zwrotach”
czepek wziąć zapomniała,
a panienka pończoszkę
zostawiła na troszkę.
Na to żaba dentystka
ząb wyrwała mu z pyska.
Wilk się trochę popłakał,
i po uchu podrapał,
i obiecał nam w końcu
zęby myć nie raz w miesiącu,
lecz po każdym zjedzonym zającu.
Kulig przedszkolaków
W leśną ciszę, w śnieżny ranek
wjechaliśmy z dźwiękiem sanek.
Z piosenkami i ze śmiechem,
co się w lesie rozniósł echem.
Sójka wieść wzniosła migiem:
„Dzieci jadą tu kuligiem”.
Jadą sanie za saniami,
wypełnione dzieciakami.
Z każdej pary takich sanek,
widać buzie roześmiane.
Przystanęły nasze sanie,
przy paśnikach na polanie.
Wnet się z sanek „wysypały”
dzieciaki i wiktuały,
i zaczęło się wieszanie
jakichś dzwonków na polanie.
Przyglądają się jelonki...
Myślą: „Po co są te dzwonki?
Wiszą sobie, lecz nie dzwonią,
za to ptaszki do nich gonią”.
Wszystkie leśne sikoreczki
już obsiadły te „dzwoneczki”,
wydziobując na wyprzódki,
z dzwonków skwarki i jagódki.
Cieszą się tym przedszkolaki.
Już nie będą głodne ptaki.
Pora wracać. Więc wracamy.
Śnieg się skrzy pod kopytami,
w dół się stacza po sosenkach,
na świerkowych lśni sukienkach.
Cały las w zimowej szacie,
jakby w białym jest brokacie.
Brokatowe szumią damy:
„Podziwiacie?” – Podziwiamy!
Wesoło dziś przedszkolakom,
zrobiły dziś ucztę ptakom.
Przejechały się saniami,
zachwyciły się drzewami.
Już od dawna nam się marzył
taki kulig. W końcu się przydarzył.
3-latki przedstawiają „Czerwonego Kapturka”.
Dziś maluchy na swej scenie
urządzają przedstawienie.
Już swą maskę „wilk” zakłada,
do Babuni się zakrada.
A Babunia bardzo chora.
Właśnie była u doktora,
więc Kapturek już bez liku
lekarstw niesie jej w koszyku.
Ach, bajeczka była miła
no i dobrze się skończyła.
Może kiedyś znów na scenie
damy inne przedstawienie.
I SPOTKANIE WDN
„Pierwsza pomoc”
Wierszyk okolicznościowy
z okazji Warsztatów Samokształceniowych
w Przedszkolu Nr 5.
Źle Ci u mamy? Źle Ci u taty?
Rzuć ich! Chodź do nas! Tu, na Warsztaty!
Z nami poczujesz, że znowu żyjesz.
Wstaniesz, potańczysz, pojesz, popijesz,
Przeciągniesz sobie strudzone kości,
Stresów pozbędziesz się oraz złości.
Zaprawdę, wszyscy Ci powiadamy:
Odczepże się od taty, mamy,
chłopa i dzieci, teściowej, teścia.
Zrób coś dla siebie!
Zrób to nareszcie!
W Kawiarence Internetowej
u p. Marka Rebizanta.
Każdy, kto na umyśle zdrowy
robi dziś kurs komputerowy.
Więc nasze panie w euforii stanie
ćwiczą. Co? Internetowani !
Fascynujące jest jak wiecie
to surfowanie po Internecie
(lepsze niż gary, mąż, dzieci).
Lecz mamy na to dwie godziny.
Potem wracamy na łono rodziny.
Kwestujemy na PCK.
Dostaliśmy puszkę z czerwonym krzyżykiem.
Będą nam tu wrzucać grosik za grosikiem.
Wszystkim przychodzącym pięknie się kłaniamy,
A czerwoną puszką mocno potrząsamy.
I już wszyscy wiedzą, co tam wrzucić mają,
więc się z tym wrzucaniem już nie ociągają.
Dyzio z tatą wrzuca grosik za grosikiem
Do tej naszej puszki z czerwonym krzyżykiem.
Odwiedziny Straży Miejskiej.
Dzisiaj odwiedzili nas:
Policja i Miejska Straż.
Zaserwowali nam test sprawnościowy,
skoczny i bieżny oraz siłowy.
A jak już bardzo się zmęczyli
po Straż Pożarną zadzwonili.
Strażacy szybko przyjechali,
armatki wodne nam pokazali.
Zrobili nam próbny alarm ogniowy
(każdy na alarm był gotowy).
I powiedzieli „Zuchy! Tak trzymać!”
Będziemy mile ich wspominać.
Z wizytą stomatologiczną
(gr. III – 5-latki).
U pani dentystki 5-latki były,
stomatologiczny fotel zaliczyły.
Pani doktor biała w ząbki nam zajrzała
i jak dbać o zęby wszystkim pokazała.
I nie było płaczu, spazmów ani dreszczy.
Miłą panią stomatolog odwiedzimy jeszcze.
Wizyta w Nadleśnictwie.
Tomaszowskie Nadleśnictwo
zaprosiło 6-latki na leśne współzawodnictwo.
Dzieci przyszło co niemiara.
Pan Leśniczy się postarał,
by zabawa fajna była,
by się grupa nie nudziła.
Zgadywaliśmy zagadki:
Jakie drzewa? Które kwiatki?
Co zwierzęta jedzą w lesie,
w ciężkim zimowym okresie ?
Wszystko pięknie odgadliśmy
i dyplomy przynieśliśmy.
Bili nam w przedszkolu brawo
i na lewo, i na prawo.
OMEP w Przedszkolu Nr 5.
Przez ulice i drogi
mknie autokar chędogi
i zawartość zazdrośnie swą trzyma.
Czyżby to „Kontrabanda” wysypała się z landa?
Nie kochani! To goście! Z Lublina!
To z OMEP-u kobity!
Każda z nich warta świty.
Pokojówki, z wachlarzem Murzyna!
Pełne hartu, uroku (i na górze i w „kroku”).
Żadna menda się ich nie poima!
Wszystko u nich na cacy:
Serce mają na tacy.
Oko błyszczy im twórczą energią.
Praca dla nich, to haszysz,
niczym ich nie postraszysz,
nawet modną ostatnio alergią.
Gości oczekiwanych, gości mile widzianych
powitaliśmy kawą i ciastem,
„odpaliliśmy” broszkę, pogadaliśmy troszkę,
jak to bywa w placówkach za miastem.
Potem huzia! – nad Tanew
jadą babki kochane,
żeby tam obyczajnie „pobrodzić”.
Uwinęły się „ptakiem”, powróciły zygzakiem
z wiatrem, pod wiatr. Odporne – nie szkodzi.
Powróciłyśmy z Suśca, by zakręcić do „Siwki”,
a na „Siwce” – powtórka z rozrywki.
Kiedy na pożegnanie już nadeszła ta pora,
wszystkie rzewnie się z nami żegnały.
Popłakały się deczko, pomachały chusteczką,
wsiadły w lando i het!... Pojechały.
Wrócą jeszcze tu do nas.
Każda z nich się przekona,
że nie z nami te – Brunner – numery!
Że póki co – na razie – się nie skończy NA RAZIE,
Że powtórek tu będzie ze cztery.
Warsztaty teatralne prowadzone
przez Zofię Wójcik w dniu 08.06.2003.
Pani Zofia Wójcikowa wpadła nam do Tomaszowa.
Parę godzin zabawiła – dobre rady zostawiła:
– Z dziatwą swoją bardzo liczną
ćwiczcie pamięć mechaniczną.
Niechaj ćwiczą na wyścigi
wierszowane „makagigi”.
– Nie dawajcie nikomu
żadnych wierszy do domu!
Własnym sumptem rzecz sprawcie,
z dziećmi dobrze się bawcie.
– Precz wyrzućcie „Narratora”,
Teatr – nie dla niego pora.
– Dajcie dzieciom szansę tu
na przeżycie różnych ról.
W tekstach krótkich, a dobitnych
już aktorów macie rój
ze wszech miar wybitnych.
Pamiętacie? – Pamiętamy!
Rozumiecie? – Rozumiemy!
Rady to nie od parady.
Dziękujemy! Dziękujemy!
Przedszkolne kąciki.
Mamy takie nawyki, że wsadzamy coś w kąciki.
Co na zajęciach zrobimy, zaraz w kącik wsadzimy.
Gdy nie jemy, nie pijemy, ciągle się „kącikujemy”.
W związku z tym moi kochani, jesteśmy „ukątowani”.
W kąciku u starszaków
roi się od kurczaków,
U 5-latków za ścianą
klekoce tłum bocianów.
Tam na kanapie siedzą baloniki,
tu się rozsiadły jakieś koszyki.
Patrzymy na to i dumamy.
Gdzie my się biedni podziać mamy ?
Wszystko po kątach poutykali,
a nam pozostał dywan na sali.
„Z luźnych kartek.
4 – latki ze „stop-klatki”
4-latki z nas „cacane”,
buzie mamy roześmiane.
A to Dudek oraz Dzidzia
– nasze świnki hodowlane.
Wrzesień – Zaczynamy „ostro”.
Odwiedził nas pan policjant
– tata Karoliny.
Znajomością znaków
przed nim się chwalimy.
Gdy się ubieramy w szatni,
nikt z nas nie chce być ostatni.
Gdy na placu się bawimy,
na oponach tam siedzimy,
przywiązując wszelką wagę,
by zachować równowagę.
I powagę.
Tak jest, kiedy jest normalnie...
Gdy karmimy swą dzieciarnię.
Gdy siadamy do stolika
obiad znika z talerzyka.
Chłopcy jedzą dziś „pod lupą”:
Hubert – bigos już zajada,
Bartek – walczy jeszcze z zupą.
Maciek sam jeść nie ma chęci,
więc go karmi Weronika.
Co zaś tyczy się Patryka,
wciąż go jeszcze bigos nęci,
choć mu oczy sen zamyka.
„Z luźnych kartek.
4 – latki ze „stop-klatki”
4-latki z nas „cacane”,
buzie mamy roześmiane.
A to Dudek oraz Dzidzia
– nasze świnki hodowlane.
Wrzesień – Zaczynamy „ostro”.
Odwiedził nas pan policjant
– tata Karoliny.
Znajomością znaków
przed nim się chwalimy.
Gdy się ubieramy w szatni,
nikt z nas nie chce być ostatni.
Gdy na placu się bawimy,
na oponach tam siedzimy,
przywiązując wszelką wagę,
by zachować równowagę.
I powagę.
Tak jest, kiedy jest normalnie...
Gdy karmimy swą dzieciarnię.
Gdy siadamy do stolika
obiad znika z talerzyka.
Chłopcy jedzą dziś „pod lupą”:
Hubert – bigos już zajada,
Bartek – walczy jeszcze z zupą.
Maciek sam jeść nie ma chęci,
więc go karmi Weronika.
Co zaś tyczy się Patryka,
wciąż go jeszcze bigos nęci,
choć mu oczy sen zamyka.
Październik: psy i my, pierwszy kontakt
Kto przychodzi
dziś z wizytą?
Pies i piesek!
Dobre i to.
Psa pogłaskać?
– owszem, można,
byle z wolna
i z ostrożna.
Bowiem dziś
uczymy się
jak zachować się
przy psie.
Popatrzcie na jamniczka...
Ten jamniczek pokazuje,
że przed nami respekt czuje.
Tu przewraca się na grzbiecik.
Znaczy to: „Nie skrzywdzę dzieci.”
Jednak Ola z boku stoi,
bo się wszystkich piesków boi.
Reszta dzieci; tak to bywa;
już z jamniczkiem komitywa.
Październik – psie wizyty.
Znów uczymy się na psie,
jak przy psie zachować się.
Kiedy dobry, kiedy zły,
czemu pokazuje kły.
To jest Iga – dobry pies,
choć rottweiler groźny jest.
Ale Iga jest kochana,
bo jest dobrze wychowana.
Amstaff Maczo grzeczny jest
– dobrze wychowany pies.
A to Arni. Każdy czuje,
jak się Arni zachowuje:
Proste uszy, niski ogon
znaczą: „nie skrzywdzę nikogo”.
Podczas ćwiczeń z pozorantem
Arni atakuje rękaw
i robi to z wielką wprawą.
Arni w akcji!
Arni! Brawo!
A na koniec – akcent miły
– szczenięta z dziećmi się bawiły.
Kiedyś znajdą właściciela,
przewodnika – przyjaciela.
Znamy fakt ogólnie znany:
Pies – bezpieczny
– to pies dobrze wychowany!
Jedziemy do młyna i do piekarni.
Tu we młynie mąkę mielą,
wszyscy mąką się ubielą.
Wszystkie 4-letnie „bąki”
sprawdza dzisiaj jakość mąki.
Każdy trochę mąki zgarnie
i jedziemy pod piekarnię.
A w piekarni piekareczka
sypnie mąką wprost z woreczka,
żeby w elektrycznej dzieży
ciasto rosło jak należy.
Zaraz potem piekarczyki
chleb formują, rogaliki.
Potem jeszcze lepsza heca:
cleb łopatą: szur! – do pieca.
Chleb się upiekł jak należy.
Hurra! Mamy chlebek świeży!
Elzbieta Kawszyniec- Przedszkole Nr 5 w Tomaszowie Lub.